Wczoraj hit, dzisiaj kit
Dodatki w postaci różnorodnego oświetlenia od dłuższego czasu robią prawdziwą furorę. Do niedawna modne były lampeczki w stylu cotton balls, których początkowo wysoka cena była powodem stworzenia wielu poradników DIY na ich tańszą, domową wersję. Szybko zostały wymienione na proste, minimalistyczne światełka choinkowe.
Podobnie stało się z papierowymi żyrandolami. Do zakupu zachęcała cena, wygląd i oczywiście - moda. Niestety delikatny materiał był podatny na uszkodzenia, a sam żyrandol nie dostarczał odpowiedniej ilości światła, zwłaszcza w dużych pomieszczeniach. Alternatywą dla lekkich, papierowych kloszy zostały te geometryczne, stworzone z metalowych drutów.
Łazienkowe szaleństwa
Ach, ten niezapomniany klimat podwodnego świata, który niegdyś panował w łazience. Charakterystyczne zestawy mydelniczki, kubka i deski klozetowej, które wyglądały jak zamknięty w plastiku kawałek oceanu z rybkami i muszelkami. Rzadko kiedy te dodatki pasowały do reszty wystroju ubikacji. Bądźmy szczerzy – podwodne królestwo chyba nigdzie nie wyglądałoby dobrze.
Oprócz plastiku, w polskich domach, występowały także puchate nakładki na deskę sedesową, dywanik docięty tak, aby okalał muszlę klozetową oraz drugi, który miał chronić stopy przed zimnymi płytkami po wyjściu z wanny. Niestety puszysta tkanina nie była ani estetyczna, ani tym bardziej higieniczna, gdy codziennie, kilkukrotnie mokła. Nie wspominając już o miękko wyścielonym sedesie, który był rajem dla bakterii.