Moje rośliny od października do końca grudnia były w szklarni, gdzie temperatura nocą nie spadała poniżej zera. Na początku stycznia trafiły do garażu, gdzie również było chłodno, ale niestety ciemniej. Pelargonie przetrwały, ale od lutego zaczęły się już na niektórych pojawiać nowe przyrosty, w tych warunkach zanadto wyciągnięte i blade. To oczywiście znak, że rośliny obudziły się do życia i jednocześnie sygnał dla nas, że należy je przenieść w cieplejsze i jaśniejsze miejsce oraz rozpocząć podlewanie i nawożenie.
Autor: Ogrod_Na_Co_Dzien
Część pelargonii przechowywałam w dużych donicach, w których były sadzone w zeszłym roku. Nie przesadzałam ich na zimę. Można je w tych dużych donicach pozostawić np. do maja, do czasu aż nie trafią do ogrodu w nowe miejsce. Można je też już teraz przesadzić do nowych pojemników i świeżej ziemi, jednocześnie oczyszczając i przycinając.
Aby uzyskać zwarte egzemplarze zimowanych pelargonii, ich przycięcie jest konieczne. Najczęściej robi się to nad 3-5 pąkiem, ale warto zawsze przyjrzeć się roślinie, sprawdzić, które gałęzie są uschnięte, gdzie widać pojawiające się młode liście. Może chcemy, wzorem krajów śródziemnomorskich, pozwolić roślinom na nieco swobodniejszy wzrost. Wszystko zależy od nas. Na pewno należy usunąć wszystkie zaschnięte liście i martwe fragmenty bylin. Przesadzając rośliny do nowych donic, skracamy od razu korzenie. Tak odmłodzone okazy, podlane i postawione w jasnym, ciepłym miejscu będą miały mnóstwo energii do ponownego wzrostu.