jolik wymarzył ją sobie dawno temu. miała być niewielka, ale zgrabna i niebanalna. gdy już sie pojawiła, różowa jak pomadka nastolatki, jolik pokochał ją bez pamięci. przynosił jej coraz to nowe perfuma, kosmetyki wszelkiej maści. uwielbiał na podgrzewanej podłodze leżeć wieczorami i patrzeć na jej zgrabne kształty...
pewnego dnia pani Ł. spodobał się lawendowy klimacik. przyoblekła się zatem w lekki jak mgiełka fiolecik, a jolik darował jej aniołków figurki, świeczniki romantyczne i mebelki pobielane. taka delikatna... subtelna taka...
ale jak wiadomo, kobieta zmienną jest, tak i pani Ł. nie tak dawno wymyśliła sobie, by kolor przyciemnić i fioletowo-zielonymi cieniami spojrzenie podkreślić...
a jolik jak to jolik, ciągle zakochany. pewnie niejedną jeszcze fanaberię swej oblubienicy znosić będzie :-)