Podwyższane grządki - Uprawa warzyw w podwyższanych grządkach.
W dzisiejszym odcinku z cyklu „Ogród Warzywny” krótki przegląd tego, co dzieje się na naszych warzywnych podwyższanych grządkach. Zapraszam.
A dzieje się całkiem sporo, bo to czas zbioru warzyw dyniowatych. Okazuje się, że w drugiej połowie lipca można zbierać je wszystkie, oprócz dyni olbrzymiej. Ale po kolei. Po pierwsze cukinie. W tym roku jestem z nich bardzo zadowolona. Mniej więcej co dwa/trzy dni zbieram trzy/cztery pięknie wyrośnięte owoce. Plonują zarówno żółte cukinie w odmianie Goldena, jak również ciemno zielone w odmianie Black Beuty. Prawdziwe z nich piękności.
Posadzony z opóźnieniem dwa tygodnie temu patison też zdążył już zawiązać swój pierwszy owoc. Nie liczyłam na to, że nastąpi to tak szybko, a tu taka niespodzianka. Papryka rosnąca obok, też coraz bardziej się rozrasta. Może z niej także będzie potem pożytek. Ale najbardziej zaskoczyły mnie cukinie posadzone w donicach. One również trafiły do tych większych pojemników dopiero dwa tygodnie temu, a ich owoce już praktycznie nadają się do zbioru. Rośliny te są niesamowicie wdzięczne w uprawie. Na pewno znajdzie się dla nich miejsce również w przyszłym roku.
Ogórki też plonują całkiem ładnie. Chociaż widać już na nich pierwsze oznaki mączniaka i pierwsze żółknące liście. Szczególnie dorodne są owoce odmiany sałatkowej. Te, które pną się po podporach są do tego bardzo kształtne, prościutkie, jak ze sklepu. Te które zawiązały się przy ziemi są już normalne, działkowe, niekształtne, ale tak samo smaczne.
Gotowe do zbioru są też pierwsze dynie makaronowe, takie które gotuje lub zapieka się w całości i po rozkrojeniu w środku mamy w nich swoiste dyniowe spagetti. Wydaje mi się, że w zeszłym roku zrywałam je znacznie później. Tym razem dojrzały szybciej.
Dojrzewają też marchewki. Na tej podwyższanej grządce jest ich znacznie za dużo. Wszystko dlatego, że pierwszy wysiew nie wykiełkował, zrobiłam dosiewkę, po czym nastąpiły podwójne wschody. Nasiona z pierwszego siewu przebudziły się z opóźnieniem. I teraz rosną niemal jedna na drugiej. Muszę więc przeprowadzać co drugi dzień przerywkę połączoną ze zbiorem niewielkich jeszcze marchwi, ale takich, które można już chrupać. Można je też podsmażyć z odrobiną masła na patelni. Są bardzo smaczne.
I możemy przejść do tematu warzyw, które jeszcze niedojrzały. A są to dynie olbrzymie. Ich pędy zarastają mi niemal całą przestrzeń między grządkami, a owoce widzę na razie jedynie dwa. To pierwszy, niewielki, mam nadzieję, że będzie rósł zdrowo. A tu drugi. Mówi się o gruszkach na wierzbie, ja mogę opowiedzieć o dyniach na kalinach. Co dalej będzie się z nią działo, czas pokaże. Na razie wygląda zabawnie.
Pomidory zawiązują swoje zielone grona. Wygląda to całkiem obiecująco. Na tym etapie należy dbać o regularne podlewanie tych roślin, jeżeli nie pada. A nawet jeżeli deszcz się zdarza, zawsze warto sprawdzić, czy dostatecznie podlał uprawy, bo w przypadku pomidorów o dużej masie liściowej i wielu zawiązanych owocach, opady mogą się okazać niewystarczające. Dla przypomnienia, najlepiej jest podlewać warzywa rano lub po południu, czy też wczesnym wieczorem. Pomidory zawsze z starajmy się podlewać od dołu, żeby nie moczyć liści i nie narażać ich na atak jakiejś choroby grzybowej.
Aczkolwiek wydaje mi się, że w naszym klimacie jest to nieuniknione. Na moich uprawach już widać pierwsze niepokojące objawy, którymi należy się zająć.
Pierwszy z nich nie jest taki straszny. Na kilku owocach pojawiła się sucha zgnilizna wierzchołkowa pomidora. Na szczęście jest to choroba nieinfekcyjna, powodowana przez niedobory składników pokarmowych, głównie wapnia, co z kolei często jest spowodowane wahaniami wilgotności podłoża. Widocznie w którymś momencie nie dopilnowałam podlewania i podłoże za bardzo przeschło. Usunę je zatem, żeby roślina nie traciła energii na ich rozwój i rozrost, bo i tak nie będą nadawały się do spożycia. Tym bardziej że poniżej są zawiązane piękne grona, które już tylko muszą się zaczerwienić.
Cały czas podwiązujemy też gałęzie, które tego potrzebują i wyłamujemy wilki, które nadal się pojawiają. Niestety na liściach pojawiają się też pierwsze niepokojące plamy. I to zarówno na odmianach wielkoowocowych, jak i na odmianach koktajlowych. Część liści już usunęłam, a część będę usuwać na bieżąco. Moje pomidory tworzą w tej chwili taki busz, że lekkie przerzedzenie masy liściowej nie powinno im zaszkodzić. Obawiam się jednak, że może to nie wystarczyć, przyda się więc również oprysk.
Część upraw, wyglądających lepiej, opryskam naturalnym, gotowym do użycia preparatem na bazie ekstraktu z grejpfruta, który wzmacnia odporność roślin na ataki chorób grzybowych. Tam gdzie plam na liściach pojawiło się więcej wykonam oprysk również preparatem z serii natural, ale tym razem już grzybobójczym. Tego typu preparat nanosi się już za pomocą opryskiwacza.