Pomidory. Jakie zabiegi pielęgnacyjne są im potrzebne na przełomie czerwca i lipca
Koniec czerwca i początek lipca to czas, kiedy większość uprawianych przez nas pomidorów kwitnie i zawiązuje pierwsze owoce - jeszcze zielone i niewielkie. Jeżeli wysialiśmy te rośliny wcześniej, np. w lutym lub uprawiamy je w szklarni, jest możliwość zerwania już pierwszych czerwonych owoców. W naszym warzywniku dojrzało kilka na karłowych odmianach, które delikatnie przewieszają się przez podwyższaną grządkę.
Jest to także czas, kiedy dbamy o regularne podlewanie naszych upraw w czasie bezdeszczowej pogody. Dbamy też o odchwaszczanie i nawożenie w miarę potrzeby. Tu przypomnienie, że najlepiej jest podlewać pomidory wodą deszczową lub odstaną. Dotyczy to zresztą nie tylko pomidorów, ale wszystkich roślin, zwłaszcza w warzywniku. Starajmy się wodę dozować od dołu, żeby nie polewać liści.
Ma to szczególne znaczenie w przypadku pomidorów, ponieważ są one podatne na choroby grzybowe. Po ulewnych lub częstych opadach deszczu, praktycznie od razu możemy zaobserwować pojawiające się na liściach plamy. Takie liście warto jak najszybciej usunąć. Niektórzy używają w tym celu sekatora, inni są zwolennikami obłamywania ręcznego. Jeżeli decydujemy się na użycie sekatora dopilnujmy, aby był on ostry, czysty i zdezynfekowany. Jak obrywam liście, które łatwo się wyłamują. Jeżeli liść trzyma się mocno, wspomagam się sekatorem. Usuwamy więc wszystkie liście, na których widzimy pojawiające się plamy, a także liście pożółkłe. Zazwyczaj są to liście rosnące od dołu, często dotykają one ziemi.
I tu przechodzimy do kolejnego tematu. Bo warto usunąć nie tylko pożółkłe liście pomidorów czy też liście z plamami, ale także liście, które zanadto się rozrosły, ponieważ liście dotykające mokrego podłoża nie przesychają, tym samym są bardziej narażone na ataki chorób. Moje tegoroczne pomidory na podwyższanej grządce stworzyły istny busz. Trzeba je przerzedzić od dołu, a także w wyższych partiach, żeby słońce docierało do owoców, które zaczynają się rozwijać. Wycinając liście zdrowe kieruję się zawsze zasadą, że co za dużo to nie zdrowo i robię to stopniowo. Z każdego krzewu wycinam dwa lub góra trzy liście, żeby rośliny nie przeżyły szoku, tracąc nagle dużo swojej masy liściowej. Za mniej więcej tydzień powtórzę ten zabieg i w razie konieczności usunę kolejne liście, znowu wycinając po jednym lub po dwa z każdego krzaka, aż doprowadzę do takiej ilości ulistnienia, która będzie optymalna.
Warto kontrolować ilość ulistnienia pomidorów, zwłaszcza w tak gęstych nasadzeniach jak moje, ponieważ im gęściej są posadzone, tym łatwiej przenoszą się choroby grzybowe z rośliny na roślinę. W przypadku pomidorów najbardziej boimy się zawsze zarazy ziemniaka. Objawia się ona tym, że początkowo na liściach pojawiają się szybko rozrastające się szare plamy. Potem choroba atakuje łodygi i owoce, aż zamierają całe rośliny. Patogen ten kiełkuje w kropli wody, dlatego częste opady deszczu są dla pomidorów niekorzystne, podobnie jak tzw. podlewanie od góry. A to nie jedyna choroba grzybowa, która może je zaatakować nasze uprawy. Na pomidorach w naszym klimacie pojawia się też alternarioza pomidora, zgorzel podstawy łodygi, brunatna zgnilizna owoców pomidora czy bakteryjna cętkowatość.
Jeżeli niepokoi nas wygląd pomidorów, a prognozy przewidują kolejne, częste opady, można przeprowadzić oprysk prewencyjny np. naturalnym preparatem na bazie ekstraktu z grejpfruta preparatem miedziowym. Jest to środek zarówno grzybobójczy jak i bakteriobójczy, który jest dopuszczony do stosowania w uprawach ekologicznych. Działanie tego typu preparatu polega na tym, że jony miedzi dostają się do zarodników grzybów chorobotwórczych, następnie blokują ich kiełkowanie i dalszy rozwój. Zawiesinę wodną sporządza się bezpośrednio przed opryskiem, który najlepiej jest wykonać zabieg wcześnie rano lub późnym wieczorem w bezwietrzny dzień. Rośliny opryskujemy w taki sposób w taki sposób, żeby zostały dokładnie zwilżone, ale żeby nie tworzyły się na nich krople.
Kolejnym zabiegiem na pomidorach, o którym musimy pamiętać na przełomie czerwca i lipca jest systematyczne usuwanie tzw. wilków. Tydzień nieuwagi i mogą się one rozrosnąć do naprawdę sporych rozmiarów. Wilki to pędy boczne wyrastające z łodygi z kątów liści. Jeżeli zależy nam na stosunkowo dużych owocach, to usuwamy je, żeby ograniczyć masę liściową naszych roślin. Wtedy nie tracą one energii na niepotrzebnej nam masie zielonych liści, ale przeznaczają ją w większej ilości na tworzenie dorodnych owoców w jak największej ilości. Wilków nie usuwam jednak u odmian koktajlowych o niewielkich owocach. Im o tej porze pozwalam rosnąć swobodnie. Jeżeli zajdzie taka potrzeba będę je przycinać dopiero w połowie lata.
Nie zapominamy jednak o podwiązywaniu, zarówno odmian koktajlowych, jak i pozostałych. Zwłaszcza jeżeli prognozy pogody zapowiadają deszcze, burze lub wiatry. W ten sposób chronimy rośliny przed uszkodzeniami, przegięciami lub połamaniem.