Wełnowce - co to za szkodniki i jak z nimi walczyć - zwalczanie wełnowca
W dzisiejszym odcinku z cyklu „Dom Pełen Kwiatów” będzie mowa o wełnowcach. Co to za szkodniki i jak z nimi walczyć? O tym już za chwilę. Zapraszamy!
Najczęściej na naszych domowych roślinach doniczkowych można spotkać wełnowca szklarniowca. Szkodnik tej jest uważany za jednego z najbardziej uciążliwych. Ich wysoka płodność, przenoszenie wirusów roślinnych oraz pokrycie ciała wydzieliną z gruczołów woskowych sprawiają, że są one groźne dla naszych roślin i trudne do zwalczenia. W domu pojawiają się np. wraz z nowo zakupioną rośliną i wkrótce atakują inne okazy. U mnie pojawiły się przywiezione z Grecji wraz z pobranymi tam sadzonkami oleandrów. I właśnie oleandry zostały zaatakowane jako pierwsze.
Wełnowce to owady należące do grupy czerwców, podobnie jak miseczniki. Łatwo je rozpoznać po charakterystycznym, białym nalocie przypominającym strzępki waty lub wełny, stąd ich nazwa. Ich ciało jest miękkie i segmentowate. Żerują na pędach, liściach, kwiatach, a nawet korzeniach. Rośliny więdną, żółkną i chorują. Wełnowce żywią się sokiem komórkowym naszych roślin i dlatego wydzielają rosę miodową, która z kolei jest pożywką dla grzybów. Jest to podwójne obciążenie dla zaatakowanych roślin, które nie tylko muszą zmierzyć się z atakiem szkodników, ale również i chorób grzybowych.
Biały, puchowaty nalot na wełnowcach pojawia się w momencie, gdy samice składają jaja, są one w nim schowane. W takim puchowym woreczku może się znajdować nawet 200 jaj, z których wylęgają się larwy i początkowo żerują gromadnie z formami dorosłymi, tworząc kolonie i skupiska często w trudno dostępnych miejscach, kątach liści, rozwidleniach łodyg czy gałązek. W domowych czy szklarniowych warunkach wełnowce rozmnażają się w sposób ciągły, w ciągu roku może wykształcić się kilka pokoleń.
Co zatem należy zrobić jeżeli je zauważymy? Przede wszystkim zaatakowane okazy trzeba jak najszybciej odizolować od innych, a pozostałe dokładnie obejrzeć. Można je usuwać ręcznie, przemywając roślinę pod prysznicem lub wacikami. Można usunąć je obcinając zakażone liście lub części rośliny. Np. moja mandewilla zimą straciła większość liści i na dodatek została zainfekowana wełnowcem. Postanowiłam więc ją przyciąć. Nie daje to całkowitej pewności, że pozbyłam się już tego szkodnika, ale łatwiej będzie dalej obserwować roślinę.
Możemy też przygotować roztwór wody z alkoholem w proporcji 10:1 i dodać kilka kropli płynu do mycia naczyń. Taką mieszaniną nasączamy wacik i delikatnie myjemy roślinę. Wacikiem trudno jest niekiedy dotrzeć we wszystkie miejsca, w których zagnieżdżają się wełnowce. Można wtedy wykorzystać np. szczoteczkę do zębów i delikatnie wyszczotkowywać szkodniki z zagłębień czy szczelin między liśćmi. Zabieg taki powtarzamy co 2-3 dni przez okres nawet kilku tygodni.
Jeżeli domowe sposoby nie wystarczają można użyć np. naturalnych środków owadobójczych, na bazie oleju rydzowego, które pokrywają szkodniki cienką, lepką powłoką, utrudniającą oddychanie oraz poruszanie się, co prowadzi do ich śmierci. Taki preparat też powinien być stosowany systematycznie co 7-10 dni. Może być to środek w sprayu, gotowy do użycia, lub w formie koncentratu, który należy rozcieńczyć w wodzie i nanieść na roślinę za pomocą opryskiwacza.
Problemem w zwalczaniu wełnowców jest to, że mogą one żerować nawet w korzeniach. Zdarza się to rzadko, ale musimy się z tym liczyć. Zatem nawet jeżeli uda nam się ich pozbyć z nadziemnej części rośliny, mogą się one po jakimś czasie pojawić znowu. Czasami warto wyciągnąć więc bryłę korzeniową, skontrolować ją, w miarę możliwości pozbyć się starego podłoża, przemyć i przesadzić.
W razie konieczności możemy też użyć chemicznego środka owadobójczego, który działa systemicznie, wnikając do wnętrza rośliny i krążąc z sokami dociera do wszystkich tkanek, tym samym do wszystkich szkodników. Roztworem takiego preparatu możemy opryskać roślinę, kierując się wszystkimi wytycznymi i środkami bezpieczeństwa opisanymi na opakowaniu. Można nim również podlać roślinę, pamiętając, aby ziemia przed zabiegiem była już lekko wilgotna. Również w tym przypadku co pewien czas sprawdzamy, czy szkodniki nie pojawiły się ponownie. I jeżeli to konieczne powtarzamy zabieg.