Sponsor serwisu Leroy Merlin logo
Nasz Nowy Dom

Maciej Pertkiewicz: Gdy wszedłem do jednego z domów, nogi się pode mną ugięły

Maciej Pertkiewicz w programie Polsatu „Nasz Nowy Dom” realizuje projekty już od 8 lat i nadal z ekscytacją czeka na nowe realizacje. Gdy wchodzi do danego mieszkania, od razu tworzy w głowie wstępne wizualizacje. Dla Deccorii zdradził, jaki był najgorszy dom, który remontował.

Maciej Pertkiewicz: Gdy wszedłem do jednego z domów, nogi się pode mną ugięły
Maciej Pertkiewicz uwielbia wyzwania. Fot. Materiały partnera/Nasz Nowy Dom/Polsat

Architekt Maciej Pertkiewicz nie narzeka na nudę, lubi wyzwania i za to uwielbia program „Nasz Nowy Dom. W swoich pracach stara się stworzyć przestrzeń odpowiednio funkcjonalną dla rodziny, pamiętając przy tym o krótkim czasie realizacji. Z sentymentem wspomina swoje początki - najwięcej stresu odczuwał w związku z pracą z kamerą. Z czym teraz mierzy się w programie?

Aleksandra Góra: W programie „Nasz Nowy Dom” jest pan już od 8 lat. Zdarza się panu czuć przerażenie po wejściu do domu, który ma być remontowany?

Maciej Pertkiewicz: Muszę przyznać, że nadal zdarza się to bardzo często. Wiem, że przeszliśmy wiele trudnych remontów, ale niektóre budynki potrafią zaskoczyć swoim stanem, różnym poziomem skomplikowania. Mierzyć możemy się z problemami technicznymi i projektowymi. To  wszystko jednak sprawia, że ta praca nadal jest bardzo ciekawa, bo byłoby źle, gdyby mnie te niespodziewane trudności przestały zaskakiwać. One sprawiają, że podejmuję nowe wyzwania i za każdym razem czuję ekscytację. 

Skoro mówimy już o wyzwaniach, to jak wspomina pan pierwszą metamorfozę w programie?

Z pierwszym odcinkiem jest tak, jak przy każdym pierwszym razie, czyli zapamiętuje się go na zawsze. Oprócz radości, odczuwałem dodatkowy stres z występowaniem przed kamerą, bo nie miałem wcześniej z nią styczności. Nie wiedziałem, jak będzie układać się współpraca z ekipą budowalną. Trzeba było poradzić sobie z nową rzeczywistością – zrobić projekt i jednocześnie zgrać się z ekipą od remontu oraz z zespołem realizacyjnym, czyli telewizyjnym. Nie chcę powiedzieć, że teraz wszedłem w rutynę, bo pewne rzeczy nadal mnie ekscytują, ale teraz, gdy wchodzimy na plan, pewne rzeczy dzieją się bardziej naturalnie. Wiem, co mam robić i oswoiłem się z obecnością kamer (śmiech).

Maciej musiał nauczyć się pracy przed kamerami. Fot. Materiały partnera/Nasz Nowy Dom/Polsat

A na początku wszystko było nowe, do tego dochodziły duże emocje związane poznaniem historii rodziny. Pamiętam, że bardzo mocno to przeżywałem. Było to zderzeniem z rzeczywistością, o której wcześniej nie miałem pojęcia. Odcinek prezentował wzruszającą historię małej dziewczynki, która poruszała się na wózku inwalidzkim, więc od razu postawiono mi duże wyzwanie, żeby przystosować dom dla jej potrzeb. To było niesamowite przeżycie.

Przeczytaj również: Takie cuda możesz zrobić tylko jesienią. Proszek i płyn do prania z kasztanów

Przeróbka każdego domu to wyzwanie… Czy na przestrzeni lat był projekt domu, przy którym pojawiło się zwątpienie, że uda się go wcielić w życie?

Nie jestem w stanie podać konkretnego remontu, ale było kilka takich projektów. Zawsze powtarzam, tak trochę do znudzenia, że najgorsze są te realizacje, gdzie nagle pojawiają się sytuacje, których nie byliśmy w stanie przewidzieć, bo nie mamy rentgena w oczach. Na początku czynimy pewne założenia wierząc, że uda się je wdrożyć. Natomiast dopiero jak przystępujemy do prac i okazuje się, że występują jakieś przeciwskazania, to cały projekt zaczyna się sypać. I to są te momenty, kiedy wkradają się wątpliwości, czy uda się wszystko zrobić. Czas nie jest z gumy, a znalezienie rozwiązań zastępczych, przy ograniczeniach przestrzennych, należy wykonać jak najszybciej. A nie możemy przy tym zapominać o dostosowaniu rozwiązać do potrzeb rodziny. Wtedy zaczyna się stres.

Stres bywa motywujący, na czym skupia się pan przy tworzeniu projektu?

Gdy zaczynamy remont i robimy pierwsze założenia, to staramy się nie myśleć o tym, że czegoś się nie da zrobić. Zawsze podchodzę pozytywnie, że na pewno istnieje jakieś rozwiązanie. Niektóre budynki wymagają dłuższego czasu na projekt, bo są trudne, mają układ taki, że trzeba się dłużej nad nimi pochylić. Nie ma reguły. Przy innych wnętrzach zdarza się, że w czasie oglądania zaczyna mi się w głowie układać plan. Jak już wiem, jaka jest rodzina, ile osób, to już chodząc po tych pomieszczeniach snuję wizualizację. Ale w innych sytuacjach zaskoczenie bierze górę i kompletnie nie wiem, co mam robić i przyznam szczerze, że wtedy za bardzo nie udzielam się w rozmowach z ekipą. Siadam, gumuję wszystkie ściany, które wiem, że mogę zlikwidować, zapominam o nich, żeby się nie sugerować  starym układem i staram się wymyślić nowy rozkład. Najmocniej przydaje się to przy remontach domów jednorodzinnych, bo tam np. mogę przenieść wejście w inne miejsce, co bardzo może poprawić układ. Mogę też poprzenosić instalacje, czyli kuchnia i łazienka, tak naprawdę w większości przypadków, mogą dowolnie zmienić miejsce. W domach mamy taką możliwość, żeby zerwać wszystko i położyć jeszcze raz, czego nie da się zrobić w mieszkaniach. Dlatego mieszkania są bardziej stresujące.

Wnioskuję zatem, że najwięcej trudności sprawiają panu mieszkania w bloku?

Zdecydowanie tak. Na pewno najwięcej stresu odczuwam, kiedy okazuje się, że to właśnie mieszkanie będzie do remontu. Tam jest zawsze najwięcej problemów, których nie możemy obejść. Musimy się do nich dostosować, a nie one do nas, bo niestety takie są warunki konstrukcyjne. Nie można sobie dowolnie wyburzać ścian i stawiać nowych, bo wiąże się to z poważnymi konsekwencjami. Nie wspominając już o starych instalacjach. Przy projektach domów jest większa swoboda.

Przeczytaj również: Co jest lepsze – płyta indukcyjna czy elektryczna? Ile kosztuje gotowanie, co się bardziej opłaca kupić

Podchodząc do nowego projektu stara się pan gumować wszystko i zacząć od nowa. Korzysta pan ze sprawdzonych wcześniej rozwiązań?

W programie „Nasz Nowy Dom” te pięć dni nie daje takiej swobody myślenia i czasu, bym mógł zrobić, co chcę. Wychodzę z założenia, żeby pracy dla ekipy budowlanej było możliwie jak najmniej. Jeżeli nie uda się pójść tym tropem, to wtedy próbuję dalej, ale staram się zachować np. ściany, które nie wymagają przesunięcia. A już w szczególności unikam przesuwania ścian o 10-20 cm, bo to niewiele zmienia, a wymaga większego nakładu i czasu pracy. Natomiast jeżeli projekt jest naprawdę trudny, bo dotyczy licznej rodziny, a do dyspozycji mamy małą powierzchnię, to wtedy staram się podejść do tego projektu bardziej kreatywnie. Co oczywiście kończy się tym, że ekipa może mieć więcej pracy (śmiech).

Cały trud po to, żeby później rodzinie dobrze się żyło.

Tak, to jest cel nadrzędny i zespół to rozumie, natomiast dla naszych działań najważniejsze jest, żeby zdążyć. Chcemy, żeby rodzina miała nowe mieszkanie czy dom idealnie dla siebie urządzony. Zależny nam, żeby żyło im się godnie. Musimy jednak pamiętać o krótkim czasie. Inaczej cały misterny plan bierze w łeb. Tutaj wszystko musi być na tyle dopasowane, żeby zakres prac i zmian był możliwy do zrealizowania. Chłopaki pracują nie na 100, ale na 300 procent, więc jak na te 5 dni, to robimy bardzo dużo. W mojej intencji jest dopilnowanie, by nie dokładać im bezsensownej roboty.

Skoro mówi pan o dużym nakładzie pracy ekipy, to czy zdradzi pan, w jakim stanie był remontowany dom w Sławniowie?

Mogę zdradzić, że ten dom był zdecydowanie jednym z najgorszych, jakie pamiętam. Gdy weszliśmy z Przemkiem, to nogi nam się ugięły. Muszę przyznać, że to było gigantyczne wyzwanie. Podziwiam Przemka, zresztą co jakiś czas mu to powtarzam, że za ten projekt ma ode mnie wielki szacunek. Budynek był w naprawdę opłakanym stanie i nie byłem pewien, czy przez te 5 dni uda nam się wszystko zrobić. Remont zawierał duży zakres zmian. Dom nie dość, że był w złym stanie, to jeszcze rozbudowywano go nie do końca zgodnie ze sztuką budowlaną. Gołym okiem można było dostrzec problemy zagrażające bezpieczeństwu rodziny. Ale Przemek z zespołem podszedł do tego bardzo ambitnie. Ta metamorfoza była niesamowita.

Remont w Sławniowie już w czwartek o godz.20:05

Ten remont to jedno z największych wyzwań w historii programu „Nasz Nowy Dom”. Historia pani Agnieszki i 3 synów. Mieszkają w domu, który w każdej chwili grozi zawaleniem, życiu domowników zagraża instalacja elektryczna. Rodzina nie ma łazienki. Dom nie przetrwałby już zimy. Już w najbliższy czwartek o godz. 20:05 widzowie Polsatu będą mogli zobaczyć, jak dom zmienił się po remoncie. 

nasz nowy dom „Domu w tak złym stanie chyba jeszcze nie mieliśmy. Totalne przerażenie. Mogę śmiało powiedzieć, że  będzie jedna z najtrudniejszych, jeśli nie najtrudniejsza budowa w ciągu 8 lat, jak jestem w tym programie” - tak o tym mówi Maciej Pertkiwicz. Fot. Materiały partnera/Nasz Nowy Dom/Polsat

Źródło: deccoria.pl

Bądź na bieżąco z odcinkami swojego ulubionego programu! Nasz Nowy Dom oglądaj w PolsatGo

nasz nowy dom

Przeczytaj również: Choroby nowotworowe zabrały siostrom oboje rodziców. Dom bez łazienki i ciepłej wody przypomina im o tym trudnym czasie

Zmienia się jednym ruchem. Warto wiedzieć, do czego to służy na INTERIA.TV.

Przeczytaj również

REKLAMA
REKLAMA

Ostatnio spodobało się

Informacja

Nie możesz dodać komentarza do tej treści. To okno zamknie się automatycznie za 3 sekundy.

Wyślij mailem

Informacja

Zgłoś nadużycie

Informacja

To okno zamknie się automatycznie za 3 sekundy.

Wyłącz to powiadomienie

Nie będziesz już więcej otrzymywać powiadomień do tego zdarzenia.
Państwa przeglądarka jest nieaktualna. Aby zapewnić większe bezpieczeństwo, wygodę i komfort użytkowania w tej witrynie, proszę zaktualizować swoją przeglądarkę.
Polub nas, aby otrzymywać niezliczone pomysły wprost na swoją tablicę!

Edycja zdjęcia

Obróć

Informacja

Zaloguj się

Newsletter

Zapisz się do newslettera, aby otrzymywać najciekawsze artykuły oraz inspiracje z serwisu Deccoria.pl

Powiadomienia

Informacja

Nie możesz wykonać tej akcji. To okno zamknie się automatycznie za 3 sekundy.