Wygladało na to,ze deszcz przeszkodzi w wycieczce,ale...Do zdecydowanych swiat nalezy.Trzy godziny lało i nagle pokazało się słońce.Ocean Atlantycki widziany z półwyspu Cape Cod..l;atarnie,az 3,mew nie widac,zakola zapełniajace sę woda podczas trwajacych przypływów, ludzie spacerujacy z psami.Plaże jeszcze pustawe.To przez ten deszcz...Cisza...Fale uderzają o brzeg ,jakos tak łagodnie,niespiesznie.Niosa z sobą muszle,opuszczone domki małz,krabów...korale oceanu w szaro zielonych odcieniach,..Woda zmienia kolory:zielony,szary ,niebieski....Pamietam wakacje nad Bałtykiem:piasek drobniutki,sypki...malutkie okruchy bursztynu, morsztyn poskręcany przez fale,meduzy w róznorakie wzory...i ta melodia spienionych bałwanów...A moze był to syreni spiew...Moze...morze...