...chwilę myślałam jak ją nazwać...galerię znaczy się...ale szkoda czasu...mózg nie pracuje...zatem opis dłuższy....wszystkie DROŻSZE lampy leżą w kartonach na strychu...w mieszkaniu co chwilę inne...takie groszówki(przesadziłam-złotówki)...u franka ,,oborowe,, kinkiety i zakręcony szper...w korytarzu-,,prawie kaskada,, ,którą sukcesywnie podgladałam w leroyu czekając na przecenę...potem już dzwoniłam do,, niej,, bo miły pan z działu elektrycznego dał telefon...doopa kwas...nie doczekałam się...na szczęście reniasek stworzył taką,na jaką i mnie było stać-odpapugłam...krzesła???dałam im życie nowe i swój dom...zresztą o wszystkim co i jak pod zdjęciami....ps.że nie mam takiego janioła jak nasz basiarek ani takiego ciapy jak tojcia to se sama skrobałam..malowałam...szukałam...