Magdalena Górecka
Któregoś razu, kiedy byłam całkiem małym brzdącem, wróciłam do domu szlochając od progu, bo podczas zabawy połamałam moją czarodziejską różdżkę. Mama przytuliła mnie wtedy, zrobiła dla nas gorące kakao i powiedziała, że ma dla mnie magiczny prezent, którym już na zawsze będę mogła przeganiać wszystkie smutki. Wyszłyśmy razem do ogrodu i puszczałyśmy bańki mydlane. Mama mówiła, że kiedy dmucham bańkę, to do środka wlatuje cały mój smutek, a kiedy bańka pęka on znika. Od ponad 20 lat, kiedy mam gorszy dzień, dopadnie mnie chandra albo kłopoty, to robię sobie kakao i puszczam bańki. One naprawdę mają cudowną moc.
Hanna Jankowska
Moje życie jest pełne cudownych chwil z moją mamą, ale ta jedna najważniejsza też była. Kiedy byłam mała to nie byliśmy bardzo zamożni było nas siedmioro z rodzicami a do tego pracował tylko tata a mama dorabiała dorywczo w sąsiedniej wsi w zlewni mleka. Ale na święta zawsze były prezenty pod choinką , słodycze pochodziły z paczek z zakładu pracy ojca a resztę podarków najczęściej wykonywaliśmy sami. Mama obdarowywała nas najczęściej sweterkami, skarpetami , czapkami , szalikami tym wszystkim co potrafiła zrobić na drutach. My z rodzeństwem dawaliśmy sobie laurki i proste zabawki które robiliśmy z domowych fatałaszków , najstarsza siostra robiła nam piękne szmacianki przytulanki jedną z nich mam do dziś. Ale szczególnie pamiętam jedne święta, kiedy chodziłam do drugiej klasy. Jak zwykle rano obudziliśmy się i gnaliśmy do dużego pokoju po nasze prezenty, które zawsze ładnie zapakowane leżały pod naszą piękną , żywą , pachnącą choinką. Jako prawie najmłodsza oczywiście dopchałam się do nich prawie na końcu .Patrzę ! Własnym oczom nie mogę uwierzyć a pod choinką leży nieco podstarzały, trochę poocierany futerał na skrzypce przewiązany czerwoną kokardką . Nie liczyło się już nic ani słodycze , ani luksusowe pomarańcze klęczałam nad nimi i płakałam. Byłam wtedy najszczęśliwsza na świecie Mikołaj przyniósł mi moje wymarzone skrzypce i nie było ważne , że nie były nowe, dostałam prawdziwe skrzypce ! Mikołaj spełnił moje marzenie. Tamte święta były wyjątkowe, wszyscy je pamiętają i wspominają jak to „ umilałam” swoją muzyką rodzinie święta, że podobno choinka sobie uszy zatykała . Te stare skrzypce były wtedy dla mnie cenne jakby to były Stradivariusy Dopiero po kilku latach dowiedziałam się , że mama sprzedała rower, którym dojeżdżała do pracy, by mi kupić te skrzypce. Myślę, że po czasie mama nie była z tego powodu rozczarowana, że zasuwała do pracy pieszo, bo kiedy odbierałam dyplom ukończenia szkoły muzycznej cieszyła się i płakała razem ze mną ! Te Mikołajowe mamowe skrzypce wpłynęły na całe moje życie a jak mawiał Pawlak w Samych Swoich o rowerze mamowym nie wspomnę! Może dziś wydaje się to śmieszne rower za skrzypce nie to był prezent matczynej miłości ! A dziś moja mama ma chyba receptę na wieczną młodość, która tkwi w jej duszy i sercu. Ja chciałabym być jak Ona ma 74 lata jeździ rowerem, chodzi na plażę i basen, serfuje w internecie , ogląda MTV i VIVĘ ma chyba lepszy kontakt z moją córką niż ja cieszy się i chłonie wszystkie nowości nawet telefon ma nowocześniejszy ode mnie i nigdy nie słyszałam od niej , że jest stara i zmęczona. Moja mama to najlepsza przyjaciółka mojej rodziny wspaniała, ciepła pełna zrozumienia kobieta. Nigdy mnie nie potępia, doskonale rozumie i potrafi doradzić najlepsze rozwiązanie bez względu na wszystko. Mogę na Nią liczyć w każdym momencie - nie jest dla Niej problemem odebranie telefonu ode mnie nawet w środku nocy. Rozumiemy się bez słów i nie ma w naszej relacji zazdrości, zawiści i nieszczerości. Uwielbiamy razem spędzać czas - wspólne zakupy, gotowanie, długie rozmowy przy aromatycznej kawie. Jestem przeszczęśliwa, że mam kogoś takiego. Kocham moją najlepszą przyjaciółkę - moją niezastąpioną, jedyną Mamę!
Małgorzata LisieckaJedno z najpiękniejszych, ale też i zabawnych wspomnień z mamą wiąże się z pierwszym prezentem, który jej kupiłam za długo odkładane kieszonkowe. Dla dziewczynki kochającej wszystko co kolorowe błyszczące, był to nie lada wyczyn, ale udało się! Wybrałam perfumik o różanym zapachu, bo wiedziałam, że mama kocha zapach tych kwiatów. Były to jedne z tych flakoników, które nabywało się w kioskach, a ja się na zapachach nie znałam, więc pani z kiosku uwierzyłam na słowo. Mama oczywiście bardzo ucieszyła się z prezentu, a ja chodziłam dumna jak paw i regularnie sprawdzałam ilość zużycia w buteleczce.Po latach znów trafiłam na ten perfumik i nawet pachniał różami, a konkretnie przyczepą różanych denatów zalanych plastikiem i wciśniętych w kryształowy wazon, od których można było dostać zawału nosa. A mama zużyła dzielnie cały flakonik i za każdym razem powtarzała mi, że sprawiłam jej przepiękny prezent (dzisiaj już wiem, że te szklące się oczy po psiknięciu raczej nie były efektem wzruszenia, jak mama zapewniała). Dlatego uważam, że matczyna miłość zasługuje na bukiet najpiękniejszych róż , za to że całą sobą przychyla nam nieba :)
Ze zwycięzcamy skontaktujemy się drogą mailową.
Nagrody: 3 książki: Skalniaki z ziołami. Piękne. Ekologiczne. Pomysłowe
wybrać jedno? O! moje serce na kawałki się drące!
Wyprawy z mamą do lasu to na zawsze zapamiętam,
to była dla mnie przynęta.
By naturę pokochać, taką jak Bóg ją stworzył,
zanim świat jej całkiem nie upokorzył.
Pamiętam wyprawy na grzyby w sezonie,
umorusane w ziemi moje dłonie.
Włosy pachnące igliwiem i mech,
widok promyków słońca - zapierający dech.
Wrzosy i brzozy, to mam przed oczami,
kowalami swojego losu jesteśmy sami.
Dzięki Mamie ja nie marzę o podróżach zbyt dalekich,
mnie wystarczy przejść się porankiem, nad brzeg pobliskiej rzeki.
Kochać kaczeńce skropione rosą,
wiedzieć jak wygląda na polu proso.
Dzięki Mamie kocham siadać w lesie,
słuchać, jaki śpiew ptaków echo niesie.
Jagody zbierać, by budżet reperować,
pierogi z nich dla łasuchów gotować.
Nieobce mi przetwory z grzybów na długie miesiące,
żołądek i kubki smakowe kojące.
Pamiętam skraj lasu z łubinu kwiatem,
biegałam tam nieraz z moim bratem.
O kleszczach nikt wtedy nie słyszał,
więc w biegu do lasu, głośniej ode mnie jeszcze dyszał.
Kocham las, kocham piesze wędrówki,
daruję sobie miłość jedynie do wszędobylskiej mrówki.
Konwalie upajają zapachem w lesie,
wieść o nich do miasta się niesie.
Jednak ich urok jest tam, gdzie promyki słońca nieśmiałe zerkają,
gdzie korony drzew im wrota niewielkie uchylają.
Fiołki zaścielają lasu dywany,
tam mógłby zabrać mnie na spacer sera mego wybrany.
Kocham zapach leśnej ściółki,
paprocie to moje przyjaciółki.
My z Mamą w lesie saren wypatrujemy,
one dumnie kroczą polaną, jak diwy ze sceny.
Moje najpiękniejsze wspomnienia, to właśnie te z lasu,
i tak przy wyborze jednego, wybrnę z ambarasu.
Mama zaszczepiła we mnie miłość do lasu, do natury,
o wielkim sercu kobieta, choć małej postury.